Kobieta
zamieszkująca ten dom otworzyła okno, wzięła od posłańca gazetę "Prorok Codzienny"
i zapłaciła kilka knutów za dostarczenie. Sowa natychmiast odleciała, a
właścicielka zamknęła za nią okno.
-Zobaczmy,
co tam dzisiaj nasmarowali w tym pisemku- mruknęła sama do siebie. Z pierwszej
strony patrzył na nią groźnie wyglądający mężczyzna, a pod spodem widniał napis: Syriusz Black uciekł z
Azkabanu. Kobieta nie zagłębiał się w to, co pisali dalej.
Syriusz...
Nie była aż
tak zaskoczona tym, co napisali. Jeśli ktoś miałby w końcu tego dokonać to
właśnie on. Uśmiechnęła się na wspomnienie dawnego przyjaciela i ukochanego,
ale jej uśmiech szybko zgasł. Nie zależnie, co czuła kiedyś do tego człowieka,
okazał się zdrajcą i mordercą. Nienawidziła go tak samo mocno jak kiedyś
kochała, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Czasami przyłapywała się na tym, że
myśli o nim tak samo jak wtedy, gdy byli parą, że uczucie do niego wciąż w niej
żyje, takie samo jak dwanaście lat temu, a może i silniejsze.
Zamknęła
oczy przypominając sobie jak po raz pierwszy zobaczyła Syriusza w pociągu
Hogwart Expres.
***
-James
tylko opiekuj się siostrą- powiedziała mama do swojego trzynastoletniego syna
po raz setny tego dnia.
-Dobrze
mamo. Zajmę się nią- odpowiedział chłopak z rozbrajającym uśmiechem. Matka
odwróciła się w stronę jedenastoletniej córki.
-Uważaj na
siebie, Megan. Zachowuj się. Przestrzegaj regulaminu. Nie bierz przykładu z
brata, ale się go słuchaj. Masz być grzeczna. Kocham cię Megan. Będę tęsknić.
Pisz często- pouczała dziewczynkę.
-Dobrze mamo.
Będę bardzo grzeczna i będę się dużo uczyć- zapewniła ją skwapliwie córka.
- Chodź,
Meg, bo się spóźnimy i po0ciąg pojedzie bez nas.- James zaczął się
niecierpliwić. Przez dwa miesiące nie widział się z przyjaciółmi, a teraz,
kiedy już ma się z nimi spotkać to mamie się zebrało na czułości.
-Oj no
dobrze już dobrze- mama w końcu skończyła powtarzać wszystkie reguły.- Idźcie.
James
pociągnął młodszą siostrę za rękę w stronę wejścia do pociągu. Szli korytarzem,
a James zaglądał po kolei do wszystkich przedziałów. W końcu w prawie ostatnim
znalazł swoich kolegów rozmawiających z ożywieniem. Megan weszła za nim do
przedziału patrząc niepewnie na trzech chłopaków. Gdy wszyscy czterej się już
ze sobą przywitali James spojrzał na siostrę i powiedział:
-Chłopaki
poznajcie moją małą siostrzyczkę, Megan Potter. Prawda, że podobna do mnie?-
uśmiechnął się z dumą.
-No bardzo.
Tylko oczy inne. Mam nadzieje, że charaktery macie zupełnie różne, bo my nie
wytrzymamy z drugim takim Potterem.- James wyraźnie oklapł.
-O to nie
musisz się martwić Remmy- mruknął.- Meg poznaj to jest Peter, Remus i Syriusz
moi najlepsi kumple i niezastąpieni towarzysze w wielu udanych kawałach.
-Miło
poznać- powiedziała spuszczając głowę, aby ukryć rumieniec. Przyjrzała się
każdemu z nich po kolei. Peter był niskim, pulchnym chłopcem o ciemno brązowych
oczach, piaskowych włosach i przymilnym uśmiechu. Remus znowu miał ciemne blond
trochę za długie włosy i złote oczy z palącymi się w nich iskrami inteligencji,
ogólnie sprawiał sympatyczne wrażenie i czuła, że od razu go polubiła. Jej
wzrok najdłużej zatrzymał się na ciemnowłosym, czarnookim chłopaku. Syriusz...
Był bardzo przystojny, a na wargach tańczył mu łobuzerski uśmiech.
-No i co
tak stoisz, mała. Siadaj.- z zamyślenia wyrwał ją głos Jima. Usiadła na miejscu
obok brata. Chłopcy rozmawiali o wakacjach, a ona myślała nad tym jak to będzie
w Hogwarcie.
-Ej, Megan,
w jakim chciałabyś być domu?- zapytał Syriusz sprowadzając z powrotem jej
błądzący w przestworzach umysł.
-Nie wiem.
A od czego to zależy?- spytała spoglądając na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-Będziesz
musiał przejść test- popatrzył na nią groźnie- Jak nie zdasz to cię wyrzucą ze
szkoły. Musisz się bardzo postarać, żeby trafić do Gryffindoru. Tak jak my
wszyscy.
-Daj spokój Syriuszu. Nie strasz jej- zwrócił się Remus do Syriusza karcąco.- Po prostu założą
ci na głowę starą Tiarę Przydziału, a ona powie ci, do jakiego domu trafisz.
-Po, czym
to stwierdzi?- zapytała Megan ciekawie.
-Po twoich
cechach charakteru, Meg- odpowiedział jej na pytanie James.- Nie martw się
trafisz do Gryffindoru. Na sto procent.
Jak
powiedział James tak też się stało. Tiara Przydziału przydzieliła ją do Gryffindoru,
z czego Megan była bardzo zadowolona. A Huncwoci bardzo otwarcie pokazali jak
się cieszą z tego, że tam trafiła. To był początek... początek wszystkiego.
***
Megan
uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Tak, to prawda, to był początek wszystkiego. To wtedy to wszystko się
zaczęło. Mimo iż kości nie zostały jeszcze rzucone, a Lord Voldemort jeszcze
nie istniał.
W szybę
znowu zapukała sowa. Lecz nie była to ta sama, co wcześniej. Megan odwiązała
list od jej nóżki. Ze zdumieniem zobaczyła, że to list z Hogwartu. Nie zdążyła
go otworzyć, bo do kuchni weszła stara skrzatka. Spojrzała na kobietę i
ukłoniła się głęboko.
-Co się
stało, Mii?- spytała zaniepokojona czarownica. Miała prawie trzydzieści jeden
lat, choć wyglądała dużo młodziej. Właściwie wydawało się, że przez ostatnie trzynaście lat wcale się nie zmieniła. Gęste ciemnobrązowe, prawie czarne, włosy
opadały falami aż do pasa. Była szczupła, raczej małego wzrostu. Miała delikatne
rysy, twarz prawie bez zmarszczek. Miły uśmiech i wesołe, błękitne oczy
rozświetlały jej twarz. Już od dziecka ona i James byli do siebie bardzo
podobni. Jedyną rzeczą, jaka ich różniła były oczy. Jej lodowato błękitne
mogłoby się wydawać srogie i zimne, gdyby nietańczące w nich wesołe błyski,
które wróciły tak dopiero trochę ponad dwa lata temu. Oczy Jamesa były
orzechowe, ciepła barwa jego tęczówek sprawiała, że ludzie nie potrafili długo
się na niego gniewać ani mu nie ufać. Zawsze paliły się w nich huncwockie
iskierki aż pewnego dnia zgasły tak samo jak życie. O tak te oczy nadawały mu
tak sympatyczny wygląd, że nie sposób było mu nie wierzyć.
Ach Jim... Dlaczego mnie zostawiłeś, braciszku? Dlaczego cię tu nie
ma? Dlaczego oboje byliśmy tacy głupi, że zaufaliśmy temu... temu zdrajcy.
-Do
Dursley'ów przyjechała Marge Dursley, siostra wuja panicza Harry'ego-
powiedziała Mii.
-Na długo?
-Na tydzień.
W zamian za odpowiednie zachowanie, wuj Vernon obiecał paniczowi, że podpisze
jego zgodę na wyjścia do Hogsmeade.- Megan westchnęła ciężko.
-Gdybym
mogła go zabrać do siebie. Miałby tutaj wszystko- powiedziała jakby do
siebie.-Ale profesor Dumbledore mówi, że tak jest lepiej, dla Harry'ego. A mi
zależy przede wszystkim na jego bezpieczeństwie. Gdybym mogła się z nim,
chociaż spotykać. Gdyby on wiedział, że ma jeszcze inną ciocię, poza Petunią.-
Nagle oprzytomniała i spojrzała znowu na stojącą przed nią skrzatkę.- Dziękuje
ci Mii. Możesz z powrotem wrócić do swoich obowiązków.
Mii
zniknęła z cichym trzaskiem. Megan sięgnęła po kopertę i otworzyła ją wprawnym
ruchem.
Wyciągnęła
z niej list od profesora Dumbledore'a o następującej treści:
Droga
Megan
Piszę do Ciebie z propozycją pracy w
Hogwarcie na etacie pielęgniarki.
Ze względu na umiejętności i
doświadczenie, a także przez wgląd na Harry'ego zwracam się z tą propozycją
właśnie do Ciebie. Pani Pomfry jak się niedawno dowiedziałem jest ciężko chora,
przez co nie będzie mogła się podjąć tego stanowiska przez dłuższy, choć bliżej
nieokreślony czas. Nie wiem też czy po chorobie będzie chciała wrócić, ale o
tym porozmawiamy już, kiedy Poppy podejmie decyzję.
Proszę, abyś
zastanowiła się nad moją propozycją i odpisała mi, co postanowiłaś.
Z
poważaniem
Albus
Dumbledore
Megan
uśmiechnęła się lekko. Już wiedziała, że zgodzi się na propozycję Dumbledore'a.
Musiała przecież za wszelką cenę chronić Harry'ego, szczególnie teraz, kiedy
Black jest na wolności. Wzięła pergamin, pióro i napisała krótką, potwierdzającą
odpowiedź do Dumbledore'a.
Zaczął już
się sierpień, więc miała niewiele czasu. Czas zacząć się pakować.
###
A oto i pierwszy rozdział.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Jeśli ktoś przeczyta proszę komentować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz